piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 4

Zaprowadził mnie do tylnego wyjścia. Stał tam już jego kolega z wozem, wsadził mnie do samochodu, a jego kolega stał przy moich drzwiach.
-nie dobrze mi.
-Nie tylko nie na samochód-powiedział Fede.
-Okey-odchyliłam głowę w prawo czyli w stronę kolegi Leona i zwymiotowałam.
-Nie tylko nie moje nowe buty.
-kupie ci nowe -odezwał się Leon.
No tak jak zawsze musi szpanować hajsem. Jak ja go nie cierpię, kasa i tylko kasa. Federico zamknął drzwi, a my ruszyliśmy z piskiem opon, jechał bardzo szybko miałam wrażenie że chce nas zabić.
-Możesz zwolnić ja nie umieram a ni nie rodzę.-powiedziałam wkurzona i wystraszona.
-Tak wiem że nie umierasz i że nie rodzisz, ale myślałem że lubisz szybką jazdę ze mną.
-No tak, bo ty jesteś wielki Leon Verdas którego każdy uwielbia i na sam widok ciebie każdy mdleje już nic nie mówmy o jeździe z tobą w twoim samochodzie, ale ja nie z takich nie lubię cię dlatego nie robię tych wszystkich rzeczy jak inni na twój widok.
-Czyli nie lubisz mojej muzyki?
-Nie tego nie powiedziałam, super masz głos i muzyka też jest super, ale jak ja mam cie lubić przecież ja nawet cie nie znam.
-No tak ale wydaje mi się że gdybyś mnie po znała polubiłabyś mnie.
-Nie sądzę-powiedziałam pod nosem.
Zatrzymaliśmy się pod szpitalem oczywiście nie pod głównym wejściem tylko bocznym no bo przecież się mnie wstydzi. Zaprowadził mnie do lekarza a on zaczął robić mi badania.
-No i co? Nic jej nie jest?-spytał nie cierpliwie Leon.
-Nie. Tylko przyłóż sobie okład który zaraz ci dam.
-Dobrze.
-Max czyli możemy już jechać
-Tak tylko nie wiem czy ta dziewczyna che wracać do domu z tym idiotą.
-To wy się znacie?
-Tak to mąż mojej siostry.
Zasłonili mnie kotarą i powiedzieli że zaraz wrócą.
-Maxi jaki masz wóz?
-Nie najnowszy, nie spodobał by ci się, a co?
-Może się wymienimy.
-Ale..
-Drugiej szansy nie będzie.
-Okey.
Zamieniliśmy się autami i ja z Violettą ruszyliśmy dalej.
-Masz mnie natychmiast zawieźć do domu. Moi rodzice na pewno się już martwią.
-Dobrze tylko najpierw pojedziemy w takie małe drobne miejsce.
-Nienawidzę cię.
-Czemu się tak irytujesz?
-Nie irytuje się po prostu nie chcę mieć szlabanu przez resztę wakacji.
-O teraz się denerwujesz.
-Dobra skończ lepiej skup się na drodze.
10 minut później.
-Ty tu mieszkasz?-spytała Viola.
-Tak, dobra, chodź.
-No tak trzeba mnie gdzieś ukryć.
-Nie ukryć. Pokój gościny zostań tu ja za raz wracam tylko nigdzie się nie ruszaj okey.
-A mama jakieś inne wyjście.
-Nie. Tylko nigdzie się nie ruszaj.
-Dobrze.


Hej macie czwóreczkę podoba się mam nadzieje że tak. Wena mi dopisuje i jest co raz lepiej.
10 Komentarzy= Next.




5 komentarzy:

Example 3